Narciarskie szaleństwo na Słowacji - Jasna Chopok (dużo zdjęć 😃)
Wyjechaliśmy w piątek w południe, ale zamiast jechać przewidywane 3 godziny, jechaliśmy ponad 5. A to przez korki, a to przez małe zbłądzenie na drodze (chociaż dzięki temu dowiedziałam się, że istnieje taki znak drogowy jak "Uwaga wydry!"). Zajechaliśmy do pensjonatu, gdzie po zameldowaniu niemalże od razu przebraliśmy się w sportowe ciuszki i ruszyliśmy w drogę. Najpierw na obiadek do pobliskiej restauracji - ja wybrałam lokalnego pstrąga, który był przepyszny. Po jedzeniu, wybraliśmy się na jazdę nocną na stok. Wieczorem tylko jeden stok jest otwarty (Biela Put) i jest dosyć krótki, ale trochę się na nim rozgrzaliśmy i poszaleliśmy np.: próbowałam swoich sił w skakaniu ze skoczni, co skończyło się glebą i dziwnym chrupnięciem w kolanie, ale przynajmniej było śmiesznie 😄 Wykończeni całym dniem wróciliśmy do pensjonatu żeby zasnąć w parę sekund.
W sobotę obudziliśmy się dość późno, bo ok. dziewiątej. Na stoku byliśmy dopiero dwie godziny później, a dlaczego? A dlatego, że parkingi wokół stoku były tak doładowane, że nie szło w nie wetknąć ani szpileczki! Panowie parkingowi pokierowali nas na parking, który znajdował się ok. 200 metrów wzdłuż górskiej dróżki. Po wyjechaniu na górę, samochód zatrzymał się na lodzie i zaczął mielić kołami. Nie chciał się ruszyć w ani w jedną, ani w drugą stronę. W końcu trzej obcy panowie (i ja) popchnęliśmy ten samochód i dzięki temu udało się opanować sytuację. To było jednocześnie przerażające, zabawne ale i pouczające jak zachowuje się samochód w zetknięciu z lodem. Nie my jedni tak buksowaliśmy 😁 Nareszcie udało się znaleźć miejsce parkingowe (6 euro/dzień), przebraliśmy się i ruszyliśmy na podbój góry. To co działo się później to już istne, zimowe szaleństwo. Ale o tym w podsumowaniu. Po całodniowej zabawie na stoku wyskoczyliśmy do Maczka, zjedliśmy trochę hranolków (frytek), a następnie poszliśmy połazić po sklepach, gdzie zrobiliśmy małe ubraniowe zakupy. Po powrocie do pensjonatu postanowiliśmy się trochę zagrzać, poszliśmy do sauny. Jednak takie siedzenie w miejscu w ogóle nas nie bawi, więc tuż po tym wybraliśmy się do centrum Liptowskiego Mikułaszu na rynek, spacer i rozeznanie okolicy. Nie jest to wielkie miasto. Tętni ono życiem w sezonie zimowym, ze względu na bliskie położenie gór.
Nasz plan na niedzielę był taki, aby wstać wcześniej i uniknąć kłopotów z parkowaniem. Noi tak było. Poniekąd. Od razu po wyjechaniu na główną drogę prowadzącą na Chopok stanęliśmy w ogromnym korku. Co jakiś czas mijały nas radiowozy na sygnale, więc myśleliśmy, że może jakiś wypadek? Nic bardziej mylnego. Po przejechaniu paru kilometrów w korku, służby drogowe przekierowywały nas na parking oddalony ok. siedmiu kilometrów od tych właściwych. Argumentem było to, że wszystkie parkingi na górze są już wypełnione. Zaparkowaliśmy na dużym placu skąd nas i dziesiątki innych osób zabrał autobus. Myślę, że to było jeszcze lepsze rozwiązanie niż szukanie miejsca na górze, co wydawało się prawie niemożliwe. Z GoPassami w kurtkach ruszyliśmy od razu do wyciągu. Na stokach szaleliśmy kolejne kilka godzin. Wyjechaliśmy także kolejką linową na stok z "parkiem rozrywki" dla narciarzy i snowboardzistów - czyli skocznie, chopki, slalom itd. Nieźle się tam ubawiliśmy, a mój Krzychu powinien zastanowić się nad karierą skoczka, bo takich wyskoków to się po nim nie spodziewałam (jeździ trzeci rok i jest samoukiem). Międzyczasie byliśmy na jedzonku w punkcie gastronomicznym na jednym ze stoków. Tym razem spróbowałam ichniejszej kwaśnicy (kapustnicy) i ponownie hranolków. Po wielogodzinnym szusowaniu nogi (oraz kolana) zaczęły dawać o sobie znać. Pożegnaliśmy się z górami, zakupiliśmy obowiązkowo magnes na lodówkę i odjechaliśmy Ski Busem na nasz parking. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do piekarni, z tradycyjnymi słowackimi wyrobami, gdzie kupiłam trochę smakołyków dla rodziców.
PODSUMOWANIE. Ośrodek narciarski Jasna Chopok na Słowacji posiada 45 stoków, co daje łącznie ponad 50 kilometrów tras zjazdowych. Obowiązkowe jest zapoznanie się z mapką,w przeciwnym razie można się łatwo pogubić (co i ja zrobiłam parę razy odłączając się od Krzysia). Faceci mają chyba po prostu lepszą orientację w terenie 😄 Widoki z góry są niesamowite! Można poczuć tą przestrzeń, ogrom gór i wolność. Można szaleć do woli na stokach o zróżnicowanym poziomie trudności. Trasy są pozawijane, różnorodne. Nie ma szans się tam nudzić. Do tego to świeże, górskie powietrze (o którym w Krakowie możemy pomarzyć). Tak poza nartami chcę wspomnieć o samych Słowakach oraz słowackich cenach. Na tyle ile miałam kontakt ze Słowakami, odnoszę wrażenie, że są to bardzo uprzejmi ludzie, uśmiechnięci, pomocni. Najbardziej podobały mi się rozmowy z nimi tzn. moje mówienie po polsku z zaciąganiem pod słowacki. I nawzajem. Bardzo łatwo jest się z nimi dogadać, ponieważ nasze języki są podobne, a i oni mają na co dzień do czynienia z turystami z Polski. To było bardzo na plus. Jeżeli chodzi o słowackie ceny... uwaga... nie ma zdzierstwa! Mój porftel nie ucierpiał przez ten weekend, nikt nie wyłudzał pieniędzy, ceny nie były zawyżone. Za wspomnianego wcześniej pstrąga, który był świeżo złowiony, z pobliskiego stawu zapłaciłam 4,5 euro, a ryba była tak duża, że ledwo wcisnęłam ją całą. Na stoku jedzenie jest trochę droższe, ale to oczywiste, w każdym takim punkcie będzie drożej. Jedyne na co trzeba uważać na Słowacji to, aby nie przekraczać prędkości na drodze, ponieważ jest mnóstwo patroli policyjnych, zarówno służbowych jak i tajnych. A chyba nikt nie chciałby płacić mandatu w Euro. No nie? Należy również pamiętać o wykupieniu winiety na wjazd do tego kraju (50zł/10dni), bo za jej brak również można zostać ukaranym.
Noi to tyle (albo aż tyle) co chciałam Wam opowiedzieć. Jeżeli lubicie sporty zimowe - narty, snowboard, to nie zastanawiajcie się tylko jeźdźcie do Jasnej, bo to gwarancja szaleństwa na stoku, pięknych widoków i wspaniałych ludzi. Każdy znajdzie tam coś dla siebie, od najłatwiejszych do najtrudniejszych tras. Ja kocham narty. Ten sport daje mi poczucie wolności, szybkości i adrenaliny. Jest to część mnie. Cieszę się, że mój chłopak również to polubił i na stoku wymiatamy razem. Na prawdę polecam!
Całe góry moje!
A to ten wspominany pstrąg, z masłem i grzybkami oraz warzywami z grilla. Pychota!
Jazda Nocna
Mały postój czyli Bombardier (ajerkoniak na ciepło z bitą śmietaną), a Krzychu oczywiście wcina kiełbaskę.
Spójrzcie na niebo! Pogoda trafiła się nam niesamowita. Ani jednej chmurki, pełno słońca, które grzało buzię.
A na koniec przedstawiam Wam jak wygląda mapka wszystkich stoków. Skomplikowana sieć, ale można ją rozgryźć w parę chwil, a daje zabawy na wiele wiele godzin.
Jasna Chopok polecam! ♥
ale super! fantastyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńCudowne chwile :)
OdpowiedzUsuńWow, zazdroszczę:) Sama nie pamiętam, kiedy ostatni raz jeździłam na nartach.. jako maly dzieciak mega lubiłam i uczyłam się, ale tata bał się mnie wpuszczać na dużą górę i na razie tak jakoś zostało...:( a szkoda
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga
Raz jeździłam n nartach i bylam zachwycona : ) pozdrawiam i zapraszam :)
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia jak i przeżycia. Ja byłam tylko raz na nartach i nie wspominam tego zbyt miło.
OdpowiedzUsuńŻycie w UK i nie tylko!
Jej jakie piken widoki! na nartach nie umiem jezdzic :(
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce!
OdpowiedzUsuńChciałabym się nauczyć jeździć na nartach, dla takich wyjazdów ♥
OdpowiedzUsuńhttp://ysiakova.blogspot.com/
Piękne widoczki :D zazdroszczę wyprawy ;)
OdpowiedzUsuńAle pięknie, wspaniałe fotografie :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wycieczka się udała ;) Cudowne zdjęcia :D
OdpowiedzUsuńZapraszam także do siebie na nowy post - KLIK
Super zdjęcia! i wypad na pewno udany ;) ja niestety nie potrafię jeździć na nartach :(
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie miała okazji sprawdzić się w jeździe na nartach, ale wierzę, że kiedyś jeszcze spróbuję. Relacja z pobytu brzmi wspaniale, na pewno pełno w nim zimowego szaleństwa. Cieszę się, że wyjazd się udał :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie bluue-butterfly.blogspot.com
Pozdrawiam ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGorgeous nature and that pink sky looks wonderful!
OdpowiedzUsuńBlog - http://www.exclusivebeautydiary.com/search/label/en
YouTube – https://www.youtube.com/watch?v=i9Otnx52aMk
Pogodę na narty mieliście cudowną :) do tego te piękne góry! kocham góry lecz u mnie jednak bardziej zwiedzanie niż jeżdżenie na nartach :D
OdpowiedzUsuńWidoki naprawdę robią wrażenie :D Świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Cudowna wycieczka, świetnie że jest tak dużo zdjęć :)
OdpowiedzUsuńhttps://fasionsstyle.blogspot.com/
Zazdroszczę możliwości! Widać że wypad udany :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy post ♥ Będzie mi bardzo miło jeśli wpadniesz.
Leyraa Blog
Pozdrawiam
W tym roku wybieram się właśnie na narty do Słowacji, zarezerwowałem już ośrodek na dwa tygodnie w styczniu, a dzisiaj jadę kupić sprzęt narciarski w sklepie https://www.snowshop.pl/ w Warszawie i zaczynam odliczać czas do stycznia :D
OdpowiedzUsuńWspaniałe fotografie
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce i tak blisko Polski:) Nic tylko zabrać narty, znajomych i jechać. Tu na stronie http://www.amos.auto.pl znajdziecie super sprzęt - bagażniki do przewozu nart
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia i widoczki
OdpowiedzUsuńJa wolę włoskie kurorty jeśli chodzi o jazdę na nartach. Polecam Ci poszukać sobie na https://eski.pl/ - można wyhaczyć miejsca w na prawdę super cenach. Widoki Alp są niesamowite.
OdpowiedzUsuń